11-03-19
Powiat chojnicki. Jarosław Kret w Chojnicach
Lubi wracać w strony, które zna. Pan od pogody
opowiedział o swojej Ziemi Świętej

Jarosław Kret opowiedział w sobotę (9.03) i pokazał chojniczanom znaną, ale inną Ziemię Świętą. Nie była to bowiem kolejna wycieczka po miejscach znanych z przewodników czy z pielgrzymki. Kret zachęcał, by złapać do tego miejsca dystans i zwiedzać je własnymi ścieżkami.


Jarosław Kret, był po polarniku i podróżniku Norbercie Pokorskim, drugim gościem cyklu spotkań na 100 - lecie powrotu Chojnic do macierzy. Kolejne spotkanie w kwietniu.   |  fot. (olo)

Jarosław Kret, znany prezenter pogody, ale też podróżnik, fotograf, autor albumów i książek przyjechał do Chojnic w ramach cyklu spotkań z podróżnikami. Taką ofertę w roku poprzedzającym 100-lecie powrotu Chojnic do macierzy wymyślił dla chojniczan wiceburmistrz Adam Kopczyński.

Jarosław Kret związany jest z Chojnicami od dzieciństwa. Co prawda tu się nie urodził, ale na każdym kroku podkreśla, że Chojnice to jego drugi dom.

Tu w dzieciństwie spędzał wszystkie wakacje i ferie. A dokładniej przy Gimnazjalnej 9, gdzie mieszkała jego babcia. W Chojnicach wychowała się też jego mama. - Urodziłem się w Warszawie, tam też mieszkam, ale wcale tego miasta nie kocham. Tu, w Chojnicach, czuję się dopiero jak w domu, bo tu jest pewnie i bezpiecznie – mówił na wstępie Jarosław Kret, który nadal odwiedza miasto swojego dzieciństwa.


Swoją opowieść o Ziemi Świętej rozpoczął od pokazania „pierścienia szatana”, czyli pierścienia złożonego z kilku pierścieni, którego – bez znajomości sekwencji – nie da się złożyć, a na pewno nie szybko i łatwo. Swoją przygodę  z zagranicznymi wyjazdami Kret zaczął jako student. Jeździł po świecie dużo, bo jak żartował długo studiował, a to dlatego, by wymigać się od wojska. Złapał bakcyla i swoje dalsze życie podporządkowywał kolejnym wyjazdom.

Zawodowo zaczęło się to od reporterskich wypadów na rajd Camel Trophy, dzięki czemu zwiedził kilka egzotycznych wtedy dla Polaków krajów. Gdy dostał szansę współtworzenia polskiej edycji National Geographic poznał Tomasza Tomaszewskiego, guru polskiej fotografii reporterskiej. Od niego uczył się fotografować. Ale nie tyle aparatem, co głową i sercem. - Tomasz Tomaszewski uczył mnie fotografować tak, aby pokazać emocje. Poprzez fotografię chciałem tworzyć intelektualny komentarz świata, bo dobre zdjęcia potrafią opowiedzieć bardzo dużo, jedno dobre zdjęcie opowie więcej niż dziesięć tysięcy słów – mówił o początkach z fotografią.

Dopiero później pojawiła się okazja pracy jako prezenter pogody. W pierwszy momencie nawet odmówił i nie skorzystał z propozycji pracy w telewizji jako pan od pogody. Dopiero po chwili znajoma uświadomiła mu, że jako prezenter pogody może zyskać popularność, a to przełoży się na sprzedaż albumów i książek, które chciał jako podróżnik wydawać. Ostatecznie dał się więc namówić. Był tym szczęśliwcem, który w tamtych czasach miał okazję poznawać świat, bo większość Polaków w latach 80 czy 90-tych takiej możliwości nie miała. Co więcej, Polska stawała się – hermetyczną wyspą. - Musimy przyzwyczaić się do mieszania ludzi, a co za tym idzie kultur i religii. Uczmy się przyswajać dobra ze świata i z nimi oswajać – mówił bohater spotkania.


Do Ziemi Świętej Jarosław Kret zaczął jeździć w latach 90-tych. Wcześniej poznał już wiele krajów, ale ciągnęło go w to miejsce. Ale podobnie jak podczas innych podróży nie chciał jechać po to, by przywieźć kolejne pocztówkowe zdjęcia, ale by zrozumieć dane miejsce. Swój pierwszy wyjazd do Jerozolimy Kret wspomina fatalnie. Nie miał ochoty nawet tam wracać, ale po kilku latach zrobił drugie podejście. I pojechał, by poznać to miejsce po swojemu, a nie tak, jak ktoś mu każe w przewodniku czy podczas pielgrzymki. - Do tego miejsca trzeba złapać dystans, trzeba je przeżyć, a nie słuchać czyjeś narracji i narzuconych teorii – mówił.

I chodził w Jerozolimie własnymi ścieżkami. Szukał symboli w miejscach, których nie znajdzie się w przewodniku. Bo jak mówił, Jezus czy Maryja mogli być wszędzie, niekoniecznie tam, gdzie wszyscy wskazują palcem. W Krecie był bowiem wewnętrzny bunt na to, w co każą wierzyć inni, bo nie wszystkie miejsca uznawane za święte i cudowne są tymi miejscami, w których do tych cudownych wydarzeń doszło. Bo w miejscu trzeciej stacji Drogi Krzyżowej, w którym modliły się miliony ludzi jest teraz … kantor, a stację przeniesiono w inne bardziej atrakcyjne miejsce i znów ludzie wierzą, że to właśnie tam upadł po raz pierwszy. Bo niekoniecznie ostatnia wieczerza odbyła się w miejscu, w którym większość uważa, lub każe uważać, że była... Dwa tysiące lat temu miejsca te wyglądały zupełnie inaczej, a dzisiejsza interpretacja nie do końca musi być zgodna z faktami.


Dlatego Kret zachęca do tego, by w Ziemi Świętej nie „zaliczać” wszystkich miejsc zgodnie z planem pielgrzymi czy przewodnikiem, a zatrzymać się tuż obok na dłużej i spróbować poczuć to miejsce, gdyż to będzie o wiele cenniejsze po powrocie. Podróżnik pokazał kilkadziesiąt zdjęć z Jerozolimy, wiele z nich było dla niego symbolicznych i swoją interpretacją dzielił się z widzami.

Sobotnie, dwugodzinne spotkanie minęło bardzo szybko. Pojawiły się pytania, czy na emeryturze Kret zamieszka w Chojnicach czy Charzykowach. - Płacę 1300 zł ZUS-u i nie wiem czy z emerytury, którą otrzymam, będzie mnie stać na dom w Charzykowach czy Chojnicach – żartował. Ale podkreślił, że oczywiście chciałby, aby tak się stało.

Tekst i fot. (olo)

 





Materiały umieszczone w portalu Wizjalokalna.pl chronione są prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Korzystanie z materiałów w całości lub fragmentach, dalsze ich rozpowszechnianie bez zgody pisemnej redakcji portalu Wizjalokalna.pl, jest zabronione.